14.07.2009 02:02
Miłe milszego początki
Odkąd tylko pamiętam, zawsze wiedziałem,
że będę jeździł na moto. Ciężko stwierdzić kto zaraził mnie tym
bakcylem, ojciec jeździł przez wiele lat i to w czasach, gdy
japoński motor był prawdziwym wydarzeniem na polskich drogach
(zresztą do dziś, od czasu do czasu „pożyczy” CBRkę
na przejażdżkę do młodości), wujkowie też jeździli, swego czasu
(miałem chyba 10 lat) wielkie wrażenie zrobił na mnie fioletowy
GSX600F, który „był w rodzinie”. Tak więc
pewne było, że prędzej czy później ja też
„zachoruję” na moto.
W końcu nadszedł ten dzień, który rozpoczął trwającą do dziś moją przygodę z moto.
Dla 13latka egzamin na kartę motorowerową to przeżycie, którego doświadczyłem później dopiero przy zdawaniu na prawko. Teorię zdałem bez większych problemów, ale nie ma co się chwalić zważywszy na to, że zdawaliśmy u plastyczki, a atmosfera na sali, była, mówiąc delikatnie – luźna. Potem przyszedł czas szukania miejsca, gdzie uda się zdać praktykę. Łatwiej powiedzieć niż zrobić. Koniec końców z pomocą rodziców, którzy wspierali mnie w moim dążeniu do realizacji marzeń, udało się znaleźć szkołę, która zorganizowała plac, motorower i egazaminatora-policjanta. Termin został określony, pozostało, więc tylko czekać i zdać.
Dzień egzaminu. Pamiętam ten stres, połączony z
podekscytowaniem, czekając na swoją kolej myślałem, że zaraz
wybuchnę z radości. Niewiele pamiętam z samego zdawania, ale
ponoć byłem blady jak ściana, w końcu pierwszy raz na 2 kołach to
dość traumatyczne przeżycie. Wykręciłem 8, przejechałem łuk,
zrobiłem co miałem zrobić i pozostało czekać na wynik. Minuty
dłużyły się jak godziny, a napięcie w tłumie zdających narastało.
W końcu pan policjant uznał, że dość wycierpieliśmy, więc
przystąpił do odczytania tych, którym się udało.
Jak się pewnie domyślacie, zdałem :)
Nawet nie spróbuję nazwać tego co wtedy
czułem.I tak z pasjonata stałem się
motocyklistą.
Później moto stało przez tydzień na
parkingu, a ja codziennie je odwiedzałem, siadałem i czekałem na
przypływ odwagi. I pewnego ranka postanowiłem, że czas w końcu
użyć TZRki do tego do czego została stworzona. Siedząc już na
moto i podpierając się chwiejnie nogami, zacząłem trochę żałować
mojego żelaznego postanowienia. Ale skoro już
„wykulałem” sprzęta, to głupio byłoby znów go
odstawić, tym bardziej, że sąsiedzi już zajęli honorowe miejsca
na parapetach swoich okien. Jak mus to mus. Rozruszałem
rozrusznik, nagrzałem silnik. Z coraz większym niepokojem
wsłuchiwałem się w pracę silnika. Drżącą ręką chwyciłem dźwignię
sprzęgła, wrzuciłem jedynkę i… zdechł. Znów
odpaliłem silnik, wrzuciłem jedynkę i tym razem, troszkę bardziej
wychylajać prawą rękę, ruszyłem. Ten pęd powietrza, uczucie
wolności… wiedziałem, że tak łatwo się z tego nie wyleczę.
Przejechałem całą długość parkingu i dumny jak paw
wróciłem do domu. Tej nocy nie mogłem
zasnąć…
Komentarze : 7
Ahhh piekny :]
Jeszcze tylko tydzień i też bede miał podobną za 3.5 koła od kumpla ;P.Tylko musze zdać za 3 dni na karte motorowerową...
Pozdrawiam :)
"Dla 13latka egzamin na kartę motorowerową to przeżycie, którego doświadczyłem później dopiero przy zdawaniu na prawko." Ja karty motorowerową nie dostałem bo na nią nie zdałem bo na egzaminie potrąciłem policjanta ^^ A kiedyś na wsi wjechałem i przewaliłem drewniany płot sąsiada na ''komarku'' - Romecie ;p Moto chyba nie są dla mnie ^^
Miałeś lepiej przyjacielu. U mnie od dziecka panowało przeświadczenie że motor to śmierć i zło. Pasje moge realizować dopiero teraz :)
Pozdrawiam
Bleee.... Pastyki... Notabene, to całkiem niezłe pierwsze moto. Domyślam się, że jestem młodszy, a ja zaczynałem od poczciwych motorynek, czasem tylko jeżdżąc Simsonem kolegi :). Ukrywać jednak nie będę: mi TZRki po nocach kiedyś też się śniły. Nooo, do czasu kiedy zaczął mi się śnić po nocach dowolny model KTMa ;).
Właśnie chcę się przesiąść na TZR-ke ...
Znamy, rozumiemy ;-)
Znamy, rozumiemy ;-)
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Na wesoło (4)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (4)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)